Wojna z terroryzmem, okupacja Iraku, ropa naftowa - oto słowa klucze, którymi żyje aktualnie świat. Nic zatem dziwnego, iż również Hollywood stara się ten trend wykorzystać. Jednak w przypadku "Królestwa" są one jedynie sztafażem, za którym nie kryje się żadna głębsza analiza problemu. Mamy za to stary, dobry thriller kryminalny w nieco tylko bardziej egzotycznych dekoracjach. W zamkniętym osiedlu amerykańskim w Arabii Saudyjskiej dochodzi do masakry. Dopracowany do perfekcji plan terrorystów kończy się śmiercią setki osób i jeszcze dłuższą listą rannych. Ponieważ jednak Arabia Saudyjska jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, władze amerykańskie, nie chcąc zaogniać sytuacji, postanawiają odstąpić od własnego śledztwa. Z tym nie może pogodzić się jeden z agentów FBI, którego przyjaciel zginął w zamachu. Wykorzystuje swoje kontakty i w rezultacie grupa czworga agentów zostaje wysłana na miejsce tragedii. Specjaliści muszą nie tylko rozwikłać zagadkę tego, kto stoi za zamachem, lecz także przezwyciężyć wrogość lokalnych oficjeli i stróżów prawa. Rozpoczyna się typowa przepychanka i gra w kotka i myszkę. Znakomita czołówka, w pigułce opowiadająca ostatnie sto lat Arabii Saudyjskiej, sugeruje, iż widzów czeka soczysty thriller polityczny, dzięki któremu wgryziemy się w brudną politykę międzynarodową, gdzie pieniądze i władza są ważniejsze niż honor i demokracja. Niestety kolejne minuty szybko pozbawiają nas złudzeń. "Królestwo" tak naprawdę mogłoby się wydarzyć wszędzie: w amazońskiej dżungli, gdzie przeciwnikiem byłby narkotykowy kartel, bądź też w slumsach Los Angeles, gdzie wrogiem byłby agresywny gang. Film Petera Berga to w gruncie rzeczy rozbudowany odcinek jednego z licznych seriali sensacyjnych, jakie można oglądać w telewizji. To, co wyróżnia obraz na plus w porównaniu z "Kryminalnymi zagadkami Las Vegas" czy "Wzorem", to znacznie bardziej spektakularne sekwencje akcji i lepsze nazwiska w obsadzie (z Jamiem Foxxem na czele). Osoby lubiące tego rodzaju kino, będą zadowolone, ponieważ Berg nie próbuje żadnych eksperymentów. Zarówno fabuła jak i realizacja są standardowe tak, że widz doskonale wie czego się spodziewać i jak reagować. Bez kontrowersji, bez próżnych ozdobników. "Królestwo" to drugi film w karierze scenarzysty Matthew Michaela Carnahana. Choć jest to pozycja solidna, nie wyjaśnia jakim cudem Carnahan stał się w tej chwili jednym z najbardziej rozchwytywanych scenarzystów w Hollywood. Obsada aktorska radzi sobie dobrze, lecz rzecz jasna w tego rodzaju filmie ich rola jest mocno ograniczona, a zatem trudno tutaj mówić o popisach talentu. Koniec końców "Królestwo" Berga broni się jako rasowe kino sensacyjne, lecz nie wyróżniająca się niczym na tle wielu innych podobnych pozycji. W przedwalentynkowym sezonie może to być miła odmiana, zwłaszcza dla męskiej części widowni.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu